Reklama

Praska misja ojca Edwarda

Misjonarzem się nie bywa, misjonarzem się jest. Werbista ojciec Edward Osiecki, po powrocie z Nowej Gwinei, pełni teraz misję w Warszawie

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Długa, misjonarska broda, rozwichrzone włosy, swobodny ubiór, przydatny w tropikach i „komórka” dzwoniąca bez większych przerw. O. Edward Osiecki uważany jest za duchownego niekonwencjonalnego. Ale nie on jeden: często byli misjonarze tacy są. Pytany o brodę, o. Osiecki potwierdza: to pozostałość po Nowej Gwinei. - Włosy, jak wróciłem, miałem takie - pokazuje gdzieś w okolicy przedramienia. Ale widać, że nie tylko broda pozostała mu po dalekim kraju.
Mają sporo doświadczeń w kontaktach z tymi, którzy posługują się innym kodem kulturowym. A to bardzo wzbogaca i pozwala na dystans do siebie, rodaków i wydarzeń dziejących się tu i teraz, w Warszawie, w 2008 r. Wielu misjonarzy, tych, którzy z różnych powodów, czasem ze względu na chorobę, czasem wiek, a czasem nowe zadania, które mają dla nich przełożeni - musieli wrócić do kraju, tęskni za tym, co robili na misjach.

Nowe znajomości

Reklama

Gdy o. Edward Osiecki wracał w 1994 r. z Papui Nowej Gwinei, jeszcze nie wiedział, że jego misja się nie zakończyła. Na ulicy w Warszawie zaczepił go młody Wietnamczyk. Po polsku mówił słabo, ale zdołał wyjaśnić, że bardzo potrzebuje rozmowy. Na spotkanie przyszedł już z kolegą - tłumaczem. Byli katolikami, prosili o pomoc i duchową, i materialną.
Wkrótce potem zabrał o. Osieckiego na spotkanie z innymi katolikami z Wietnamu. Okazało się, że jest ich w Warszawie spora grupa: grubo ponad 200 osób. Było dla kogo zacząć uczyć się wietnamskiego (tego trudnego języka ojciec uczy się zresztą bardzo powoli do dziś), zużywać buty na Stadionie Dziesięciolecia, tego centrum pracy i życia wielu Wietnamczyków, a w końcu dla kogo odprawiać Msze św.
- Cieszyłem się z tych nowych znajomości. Także dlatego, że po powrocie z misji brakowało mi różnorodności kultury, a choćby różnych ludzi na ulicy. Jakoś za biało mi tu się zdawało - mówi o. Osiecki. Codziennie rano otwierając oczy stawał przed wyzwaniem życia poza Nową Gwineą. Do działania potrzebna mu była odrobina emocji. I żeby było bardziej „kolorowo”! - Potrzebuję wyzwań - tłumaczył.
Dziś prowadzi prężny ośrodek pomocy dla uchodźców „Migrant” na warszawskiej Pradze i jest duszpasterzem Wietnamczyków, najliczniejszej chyba grupy uchodźców. I chodzi do nich na Stadion, który jest według niego doskonałym miejscem nauki tolerancji, współżycia, bycia razem. Tam mówi się dziesiątkami języków i nie ma waśni etnicznych. W ten sposób - jak przyznaje - wciąż pełni misję rozpoczętą na Nowej Gwinei.
Skąd pomysł na ośrodek? - Życie zrodziło - mówi skromnie. Regularnie odwiedzał ośrodek dla uchodźców w podwarszawskim Dębaku. Odprawiał Msze św., rozmawiał, ale zawsze czuł, że nie jest na swoim, i że uchodźcy też potrzebują jakiegoś miejsca dla siebie.
Jednak dopiero, gdy w 2005 r. zmodernizowano budynek Verbinum wydawnictwa werbistów, znalazł się wolny strych. 200 m kwadratowych, które można było urządzić z myślą o uchodźcach. I zachęcać tych ze Stadionu i spoza Stadionu, żeby przychodzili.
Ojciec Edward, pochodzący z okolic Płocka, wyświęcony został 35 lat temu, po skończeniu Seminarium Księży Werbistów w Pieniężnie. Zwieńczeniem 8 lat nauki kapłaństwa były studia teologiczne (specjalność katechetyka) na warszawskiej ATK i praca magisterska o Papui Nowej Gwinei. - Temat wynikał z mojej fascynacji tym krajem. Tak jak wcześniej fascynowała mnie Ghana. To do misji w Ghanie przygotowywałem się w seminarium - opowiada.
Do Afryki jednak nie pojechał. Przełożeni zadecydowali inaczej: o skierowaniu go na studia, a potem znów… do seminarium, tym razem na wykładowcę. -Uczyłem w seminarium przez rok. Ale nie ukrywam, że o wyjeździe na misję myślałem przez cały czas - opowiada.
Chciał sprawdzić, czy to, co napisał w pracy magisterskiej, pokrywa się z rzeczywistością. - Pokrywało się - dodaje. Zanim wyjechał na własne oczy widział 1980 r. Wspomagał wtedy opozycję. W stanie wojennym współpracował z działaczami rolniczej „Solidarności”. Na misję pojechał w 1984 r.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Zwyczajne - niezwyczajne

Reklama

Pracował w trzech miejscowościach. Przyjechał na gotowe. - Wdzięczny jestem misjonarzom, którzy byli tam wcześniej. Kościoły już stały. Mogłem być duszpasterzem, nie musiałem być inżynierem. Życie wypełniały mu zwyczajne - niezwyczajne czynności misjonarza, w tym praca w szkole katechetycznej, chodzenie po wioskach, nauczanie.
- Na Nowej Gwinei działanie Ducha Świętego odczułem bardzo wyraźnie. Różne przeżycia i przygody sprawiły, że poczułem się jak w czasach apostolskich, gdy wszystko było nowe - opowiada. - Misja działa otrzeźwiająco, pomaga ustrzec się przed skostnieniem, uświadamia, że praca kapłana to ciągłe poszukiwanie. Rytuał jest ważny, ale wiara musi być żywa.
Fascynujące było dla niego np. to, że podobnie jak język można tłumaczyć na inną kulturę nasze tradycje. Bo jak np. przywieźć choinkową bombkę i zawiesić na bananowcu? Tam zamiast ubierania choinki wtykało się w ściany z plecionki kwiaty. To była choinka.
Tamtejsi ludzie przywiązują wielką wagę do szczegółu. Nawet jeśli ich zasady na ogół są takie same, różnice w detalach mogą prowadzić do nieporozumień między plemionami. Misjonarz pamięta sytuację, kiedy małżonków podzielił uprawiany ogródek. Pewien mężczyzna wziął za żonę kobietę z okolicy oddalonej o kilkadziesiąt kilometrów. U niego kopczyki, na których sadzono ziemniaki, formowano w koło, tak by spływał nadmiar wilgoci. W rodzinnych stronach kobiety wilgoć odpływała z kwadratowych kopczyków. Małżeństwo nie utrzymało się, bo mąż nie mógł zaakceptować prostokątnego ogródka.

Przekraczanie barier

Dziesięć lat na misji - oblicza ojciec Edward - to niezbędne minimum. Krótsze wyjazdy nie mają sensu. Samo poznawanie miejscowych obyczajów trwa całymi latami. - Np. wszystkich znaczeń wody, specyficznego pojmowania czasu. Woda na Nowej Gwinei to synonim życia. Piją do wszystkich posiłków, ale są też wody święte, ukryte w naczyniach, gdzieś w bagnie i wyciągane tylko na specjalne okazje - opowiada o. Osiecki.
To wyczucie różnic kulturowych, obyczajowych bardzo teraz pomagają mu w pracy z uchodźcami. - Lepiej wiem, o co pytać Afgańczyków, Pakistańczyków, Hindusów, Wietnamczyków, żeby poznać ich problemy - dodaje o. Osiecki.
Trudny jest wyjazd - to przecież przekraczanie barier, tak intensywne, jak przekraczanie bariery dźwięku w samolocie. Przechodzi się z jednej kultury do drugiej. Ale dla wielu niemniej trudny jest powrót po wielu latach. Edward Osiecki wyjeżdżał niedługo po zniesieniu stanu wojennego, a wracał już do niepodległego kraju.
- Ale ja problemów z powrotem nie miałem - mówi. - Na Nową Gwineę docierało Radio Wolna Europa po polsku. Poza tym, spotykałem się z innym werbistami, było ich na Nowej Gwinei 45, a także michalitami i palotynami, którzy dłużej przebywali w Polsce.

W gościnie

Dobre wiadomości rozchodzą się szybko. Ci, którzy poznali ojca Edwarda i jego ośrodek, opowiadają o nim innym. „Inni” też się pojawiają. Mogą tu czuć się jak u siebie domu. Wypić herbatę, zjeść ciastko, skorzystać z komputera i Internetu. Ale także szukać pomocy prawnej. W „Migrancie” obcokrajowcy otrzymują pomoc niematerialną, bo taka jest im najbardziej potrzebna. Materialnie sobie radzą, ale nic dziwnego, bo pracują jak mrówki.
Emigranci, pozostawieni bez pomocy, nie ubiegają się zwykle o status uchodźcy. Po prostu, nie umieją. Odstrasza restrykcyjne prawo, blokuje nieznajomość języka. I… niechęć urzędników. - Więc jestem ich pełnomocnikiem, przeprowadzam po ścieżkach biurokracji. Reprezentuję w urzędach, dbam o interesy.
Przyciągają lekcje języka polskiego. Najwięcej jest Wietnamczyków, ale jest też grupa dla francusko- i anglojęzycznych. Współczesna Wieża Babel na poddaszu praskiej kamienicy, do której prowadzą zwykłe schody. - Od kilku lat, gdy świetlica powstała, nie zginął nawet długopis - chwali uczciwość, ale i lojalność podopiecznych Ojciec nazywany przez nich „tatą”.
W ośrodku przygotowują się do rozpoczęcia 3-miesięcznego kursu, w czasie którego będą mogli dowiedzieć się sporo na temat zasad administracji, prawa i rzeczy bardzo praktycznych, jak zdobyć NIP, PESEL. Wszystkiego, co może przydać się w życiu codziennym. Zresztą lekcje języka też mają wymiar praktyczny.
To w najbliższym czasie. Później ojciec Edward chciałby się rozejrzeć za jakimś większym lokum dla ośrodka, wszak tu, i on, i oni - migranci, ludzie w drodze - są niejako tylko w gościnie.

Dekalog misjonarza

- Nie będziesz mówił wiele i będziesz uważnie słuchał.
- Nie zapominaj o sjeście po obiedzie.
- Nie będziesz zbyt często spoglądał na zegarek i będziesz umiał czekać na ludzi.
- Nie będziesz lekceważył podstawowych wymogów higieny i zdrowia.
- Nie zostawiaj w domu okularów przeciwsłonecznych i kapelusza, śpij pod moskitierą, nie zapominaj o lekach zapobiegawczych.
- Nie będziesz oczekiwał zbyt szybko wyników swojej posługi misyjnej.

2008-12-31 00:00

Oceń: 0 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Oświadczenie rzecznika prasowego archidiecezji wrocławskiej dot. Fundacji Teobańkologia

2025-12-17 10:01

[ TEMATY ]

Teobańkologia

Red.

Publikujemy oświadczenie rzecznika prasowego archidiecezji wrocławskiej dot. Fundacji Teobańkologia.

"W związku z rozwojem działalności fundacji Teobańkologia oraz szeroką skalą jej działań duszpasterskich i medialnych, metropolita wrocławski abp Józef Kupny powołał Komisję ds. zbadania funkcjonowania fundacji.
CZYTAJ DALEJ

Teologowie z KUL reagują na zarzuty w sprawie Chanuki

2025-12-19 17:14

[ TEMATY ]

KUL

teolog

chanukowa świeca

pixabay.com/

świace chanukowe

świace chanukowe

Chrześcijaństwo bez judaizmu nie istnieje, a współczesny antysemityzm nosi znamiona dawno potępionej herezji - piszą członkowie Koła Naukowego Teologów KUL w nowym stanowisku dotyczącym dialogu chrześcijańsko-żydowskiego. Autorzy dokumentu, powołując się na nauczanie Soboru Watykańskiego II, podkreślają, że dialog z Żydami nie jest opcją fakultatywną, lecz koniecznością dla duchowego zdrowia Kościoła. Poruszono także kwestie stosunku katolików do święta Chanuki oraz literatury talmudycznej, przestrzegając jednocześnie przed postawą „ciasnego symetryzmu” w relacjach międzyreligijnych.

- W odpowiedzi na list otwarty przeciwko rokrocznemu obchodzeniu żydowskiego święta Chanuki na KUL, jako teolodzy postanowiliśmy dokonać przypomnienia katolickiego nauczania i optyki na temat dialogu z judaizmem. Nie robimy tego w duchu kontrreformacyjnym czy konfrontacyjnym, ale po to, by w osobach niemających jakiejś pogłębionej wiedzy w tym temacie rozwiać wątpliwości, jak na to zagadnienie patrzy cały Kościół, z Żyjącym Piotrem na czele. Tak, by nikt nie wziął za nauczanie Kościoła pewnych osobistych wątpliwości czy uprzedzeń takiej, czy innej grupy osób. Jest to wyraz naszej misji kroczenia, jako teolodzy, ramię w ramię z Kościołem, w charakterze uczniów, a nie recenzentów - mówi KAI ks. dr Karol Godlewski z KUL.
CZYTAJ DALEJ

Zaangażowanie na rzecz pokoju przy kontemplacji oblicza Dzieciątka

2025-12-19 17:47

[ TEMATY ]

strefa gazy

żłóbek

Papież Leon XIV

@Vatican Media

Szopka w Gazie - 2025 rok

Szopka w Gazie - 2025 rok

Papież Leon zaprasza, aby pokonać pokusę postrzegania pokoju jako czegoś odległego i niemożliwego, przezwyciężyć „logikę agresji i konfrontacji”, według której pokój osiąga się przez wyścig zbrojeń.

„Nikt, jak tylko dziecko, nie potrafi tak nas przemienić. I być może właśnie myśl o naszych synach i córkach, o dzieciach, a także o tych, którzy są tak samo bezbronni jak one, przeszywa nasze serca” – to słowa, których użył papież Leon w swoim Orędziu na Światowy Dzień Pokoju.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję