Przez pobożność ludową, inaczej religijność ludową, „rozumie się zespół gestów, modlitw i postaw o charakterze religijnym, obecnych w tradycji ludowej, które jednak nie znalazły miejsca w oficjalnej liturgii Kościoła, a więc z pewną konsekwencją były przez niego potępiane” – czytamy w Nowej encyklopedii chrześcijaństwa. Historia i współczesność. W encyklopedii J.C. Cervera pisze: „W ciągu historii, aż do naszych czasów, ludzie w rozmaity sposób wyrażali swoje poszukiwanie Boga przez wierzenia i akty religijne (modlitwy, ofiary, kulty, medytacje itd.)”. Te formy wyrazu są tak powszechne, że człowiek może być nazwany istotą religijną.
Pogańskie początki
Reklama
Ludowa kultura, tworzona przez niskie warstwy społeczne, a lekceważona przez elity, była – jak pisze Jan Bystroń, etnolog i socjolog – „oparta prawie wyłącznie o tradycję bezpośrednią; zwyczajowo, z ust do ust, z pokolenia w pokolenie przechodziły treści kulturowe: techniczne, społeczne czy umysłowe”. Kultury ludowe, nie tylko polska, miały tendencję do bezwzględnej akceptacji raz przyswojonych zdobyczy kulturowych, trwałych i niemal niezmiennych przez pokolenia. Tak myśleli i tak czynili nasi ojcowie, tak my myślimy i tak będziemy działać – to reguła trwania w ludowych kulturach. Kultury ludowe były tradycjonalne i konserwatywne, niechętne nowościom. Nic więc dziwnego, że chrystianizacja przebiegała w nich wolno, że przez wieki, mimo starań duchowieństwa, trwało powiązanie ludowej kultury Polan z tradycją pogańską, z pogańskimi wierzeniami i obrzędami, utrzymywał się system wartości nie akceptowany, a co najwyżej tolerowany przez nową wiarę. Jak wolno rozprzestrzeniały się wśród ludu zwyczaje i sakramenty chrześcijańskie, świadczyć może fakt, że śluby kościelne upowszechniły się wśród ludu dopiero w XIII-XIV wieku, a zwyczaje narodzinowe i pogrzebowe do dziś mają widoczne elementy pogańskie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Katechizacja a włościanie
Można zauważyć, że okres reformacji uaktywnił duchowieństwo katolickie, doszło do dysput na wiele tematów ze zwolennikami reformacji, w tym na temat edukacji religijnej. Jak wiadomo, zwolennicy reformacji uważali, że wierni powinni znać Stary i Nowy Testament, winni go poznawać w swoich językach, co miało służyć podejmowaniu samodzielnych studiów religijnych. Pogłębianie wiedzy religijnej miało posłużyć, przynajmniej w teorii, nieodwołalnemu odrzuceniu pogańskich tradycji z chrześcijańskich liturgii i etyki oraz, co było wręcz niewykonalne, z dorocznej obrzędowości.
Katolicyzm w odróżnieniu od wyznań reformowanych stał na stanowisku, że kwestie teologiczne i dogmatyczne wykraczają poza kompetencje osób świeckich. Konsekwencją takiego poglądu była specyficzna religijność, akceptowana przez większość Polaków wywodzących się ze wszystkich warstw społecznych, nie tylko ludowych, daleka od abstrakcyjnych pojęć, wolna od rozterek w kwestiach religijnych. Posłużyło to przetrwaniu niektórych zwyczajów uważanych co prawda za pogańskie, ale uznanych przez Kościół za nieszkodliwe.
Reklama
Lud polski był niepiśmienny, a wszystko, co wiedział o sprawach wiary katolickiej, usłyszał z ambony. Wójt z Krótkiej rozprawy... Mikołaja Reja powiedział: „(...) my prostacy,/ A cóż wiemy nieboracy?/ To mamy za wszytko zdrowie,/ Co on [ksiądz] nam w kazanie powie”. Chodziło nie o to, aby włościanie dogłębnie rozumieli tradycje religijne, a raczej o to, aby przekroczyli granice swojej skromnej wyobraźni religijnej. Wszak sceny biblijne i ewangeliczne mówią, jak wielki jest świat i jak potężna jest religia chrześcijańska, która ogarnia ten świat. Historia zbawienia, narodziny Chrystusa, Jego śmierć i zmartwychwstanie dzieją się wszędzie. Wszak chrześcijaństwo ma charakter uniwersalny – czy zatem polski włościanin, który żył np. w XVII wieku, nie powinien był o tym wiedzieć? Dla większości Polaków pojęcie Boga w Trójcy Świętej Jedynego, cud Eucharystii i wiele innych podstawowych pojęć chrześcijańskiej religii niewiele znaczyły, nie rozumieli ich, a przynajmniej nie rozumieli w takim stopniu, jaki był wymagany przez duchowieństwo.
Duchowieństwo, którego wciąż było zbyt mało, które nie zawsze było dobrze przygotowane do swej działalności, przede wszystkim walczyło, jak umiało, z pojęciami i ze zwyczajami, które uważane były za pogańskie, niezgodne z nauką chrześcijańską, które były uznawane za „brzydkie bałwochwalcze nałogi”. Księża przekazywali chrześcijańskie treści, które bardzo wolno wtapiały się w świadomość ludu, były przyjmowane ostrożnie, często łączono je z dawnym, ale wciąż aktualnym światopoglądem ludowym, z pozostałościami pogańskimi. Szerokie kręgi ludności wiejskiej jeszcze w XVI-XVIII wieku słabo orientowały się w zasadach wiary chrześcijańskiej, w kościelnych obrzędach czy obowiązujących sakramentach, lepiej pamiętały i szanowały pogańskie zwyczaje i obrzędy, beztrosko łącząc sacrum i profanum, traktując przedmioty święte jako amulety, co budziło podejrzenia o uprawianie magii.
Reklama
Katechizacja wyraźnie kulała. Zbigniew Kuchowicz, znawca kultury staropolskiej, w pracy Obyczaje staropolskie przywołuje opowieść księdza, który pisze w sprawozdaniu w 1720 r. o swoich nowych parafianach: „Nastawszy do kościoła grodzieskiego, zastałem ludzi tak bezbożnych jak w Sodomie i Gomorze. (...) nie spowiadali się od lat dziesięciu, dwudziestu. O pacierzu trudno było pytać i o przykazaniu boskim, bo go nie umieli”. Wzmożony ruch misyjny, prowadzony głównie przez zakony jezuitów, pijarów i marianów, z czasem osiągnął spore sukcesy. O misjach napisał dziejopis jezuitów Stanisław Załęski: „Misje trwały po kilka tygodni, rozpoczynały się od katechizacji po chatach, polach, pastwiskach, które misjonarz objeżdżał, ludzi zbierał, obłaskawiał jak zwierzątka; nierzadko bowiem, w górach zwłaszcza, uciekali przed nim, kryli się w starych pniach i jamach. Rozpoczynał od podrostków, tych wyuczył pacierza, pieśni nabożnych, katechizmu, one zaś pomagały mu uczyć dzieci, młodzież dorosłą, a czasem i starszych”.
Sarmaci
W tych samych czasach bywało, że szlachta, której poddanymi była większość chłopów i która wychodząc z założenia, że chłopstwem opiekować się należy jak dziećmi, czuła potrzebę „ścisłego wychowywania” go w ortodoksyjnej wierze katolickiej i zapewnienia w ten sposób zbawienia dusz, w przekonaniu, iż bez opieki ludzie ci są jedynie skłonni ku złemu. Pilnowano zatem, aby włościanie sumiennie spełniali obowiązki religijne. Jeszcze w XVIII wieku znajdziemy w instrukcjach polecenia dla ekonomów, aby pilnowali wspólnych modlitw, aby chłopi chodzili w niedziele do kościoła, aby przystępowali do spowiedzi, zachowywali posty itd. Za niestosowanie się do tych wymagań groziły kary grzywny, a także kara chłosty. Takie metody z pewnością nie służyły podniesieniu pobożności wśród ludu.
Jaka zatem była religijność, pobożność polskiego ludu pod koniec istnienia Rzeczypospolitej i w czasach zaborów? Mówią o tym historycy na podstawie dostępnych skromnych źródeł, pisali też o tym polscy księża, polska szlachta, nieliczni cudzoziemcy. Dowiadujemy się, że pobożność polskiego ludu – pozostawmy na uboczu inne warstwy społeczne – opierała się przede wszystkim na uczuciu i prostej, naiwnej wyobraźni, była głęboko emocjonalna.
Reklama
Katolicyzm polski połączony z elementami ludowej pobożności warstw niższych, które stopniowo osiągały znaczenie społeczne, był czynnikiem jednoczącym społeczeństwo dotąd kastowe, co miało wpływ na kształtowanie się poczucia narodowego ludu. „Polaków łączyła nie tylko religia – pisze Kuchowicz – lecz wiążąca się z nią obyczajowość (...). Dla szerokich kręgów ludności obyczaje katolickie (przepojone swojskimi treściami pamiętającymi czasy pogańskie – przyp. R.K.) znaczyły tyle, ile obyczaje polskie”. I tak jest do dziś, choć trudno uznać, że kultura ludowa w Polsce współczesnej kwitnie. Wystarczy jednak, że jej elementy kwitną w tym, co właśnie określa się celnie jako pobożność ludową.
Rodzina Święta, czyli nasza
Zdaniem prof. Bystronia, znamienną cechą polskiej pobożności ludowej jest jej personalność, bliski związek ludzi z osobami świętymi, pojmowanymi na wzór ziemski. W jego spostrzeżeniach czytamy: „Na pierwszy plan wybijają się postacie pojęte zupełnie po ludzku, ze wszystkimi ludzkimi cechami, nawet i z drobnymi słabościami. Przede wszystkim Rodzina Święta (...) wyzwala uczucia rodzinne, rozrzewnienie, pieczołowitość, czułostkowość, tak znamienną dla kolęd staropolskich czy też dla liryki religijnej. Życie rodzinne, podniesione na wyższą skalę, otoczone nimbem niebiańskim, staje się treścią religijną, jest bliskie, prawie jak życie ludzkie. Na tym tle rozwija się kult maryjny, który tak wyraźne piętno wycisnął na religijności polskiej”.
W innym miejscu znajdziemy dodatkowe uwagi Bystronia na temat polskiej ludowej religijności, choć nie tylko ludowej, bo i inne warstwy społeczne taką przyjmowały i prezentowały: „Jest rozlewna, afektowana, zewnętrzna, często teatralna (tę cechę przypisywano głównie religijności wyższych sfer – przyp. R.K.), demonstracyjna, jest jej podstawową cechą głośne nabożeństwo, pielgrzymka do świętego obrazu, oto główna treść życia religijnego”. Życie to odbiegało od oficjalnej nauki Kościoła i – zdaniem Bystronia – przesuwało się ku legendzie i przesądowi.
Reklama
Spójrzmy też na rozważania Zbigniewa Kuchowicza dotyczące staropolskiej pobożności, mającej wiele cech ludowych. „Dominowanie zewnętrznej, manifestacyjnej pobożności nad praktykowaniem cnót ewangelicznych czy wcielaniem w pełni w życie zasad etycznych nie mogły przesłonić faktu, że ówczesna wiara charakteryzowała się głęboką, bezgraniczną ufnością wynikającą z przekonania o wpływie świata nadprzyrodzonego na losy ludzi. Tak głębokiej wiary nie spotykało się u nas chyba w żadnym okresie dziejowym”. Zdaniem autora, wiara ta stanowiła podłoże zjawisk obyczajowych, zwyczajów i rodzimych kultów, często wprost rodem z czasów pogańskich, dostosowanych do aktualnych dążeń i oczekiwań ludzi. Wielką rolę odgrywał tu Kościół, często podstawiając roztropnie nowe treści pod stare formy. Kuchowicz pisze: „Kapitalne znaczenie miało w tym przypadku rozpowszechnienie się kultu świętych patronów (...), czczono ich w miejsce dawnych bóstw domowych, rodzinnych, opiekuńczych. Czuwali oni nad pożyciem rodzinnym, chronili zdrowie, nieśli pomoc, radę. Można śmiało powiedzieć, że w pewnej mierze ówczesne życie obyczajowe kształtowało się właśnie pod wpływem ich kultu”. Kuchowicz widzi także, podobnie jak Bystroń, bezpośredniość i poufałość w traktowaniu Chrystusa, Matki Bożej i świętych, co – jego zdaniem – wynika nie tylko z głębokiej wiary ówczesnych ludzi, ale także z faktu, że owe postaci niosły cechy dawnych domowych i opiekuńczych bóstw. Tak oto dostrzec możemy znaczące związki między dawną kulturą ludową a chrześcijaństwem.
Jak na pobożność Polaków patrzyli odwiedzający Polskę w XVIII wieku cudzoziemcy? Przytoczę opinię, którą pozostawił nam pochodzący ze Śląska luteranin, lekarz i pisarz Johann Kausch: „Trudno uwierzyć, jak wiele jest wszędzie w Polsce cudownych obrazów, niemal równie liczne są odpusty. Gdziekolwiek się pojedzie, spotyka się biednych mieszkańców wsi, którzy odbywają pielgrzymkę. Religijność chłopów polskich jest zupełnie powierzchowna, do odpustów (każdy posiada szkaplerz) przywiązuje się najwięcej wagi, a przesadne uwielbianie świętych zajmuje miejsce służby bożej”.
Inny podróżnik po Polsce w XVIII wieku – Fryderyk Schulz, profesor historii i pisarz żyjący w Mitawie (Kurlandia, dziś łotewska Jełgawa), zauważył: „Obrzędy katolickiego kościoła w Warszawie tak częste i tak różne, z taką wspaniałością i tak głośno obchodzone, jak w najbardziej katolickich krajach. Święta pierwszych chrześcijańskiej wiary krzewicieli, pierwszych jej apostołów, wyznawców płci obojej z mniejszą lub większą wystawą są święcone procesjami, mszami i pobożnymi pielgrzymkami. Klasy niższe tym wszystkim obchodom z wielką pobożnością są przytomne, to jest z tymi gestami, które w oczach ich uchodzą za pobożność, wyższe też ubiec się w tym nie dają”.
Niech zostanie z nami
Niektóre cechy i przejawy współczesnej polskiej pobożności ludowej, niezależnie od tego, czy ich geneza lokuje się w czasach pogańskich, czy powstały już w czasach chrześcijańskich, wydają się godne kontynuacji. Zdaje się, że ich występowanie w dzisiejszych czasach wpływa na jakość pobożności współczesnych wiernych, a także przynajmniej częściowo jest akceptowane przez duchownych. Być może w słowach kard. Roberta Saraha – wywodzącego się z kultury Gwinei, bez wątpienia kultury ludowej – że: „Polska ma ogromną misję wobec Zachodu – podtrzymać w nim coraz bardziej słabnącą wiarę”, znajdujemy w jakimś stopniu sens istnienia, pochwałę i naukę wypływającą z głębokiej polskiej pobożności o ludowych korzeniach.
etnolog i antropolog kultury,
profesor nauk humanistycznych,
publicysta
