Reklama

Turystyka

Mityczne Tam

Tak, pustynia może przerażać, ale jednocześnie intryguje i porusza fantazję. Można ją znienawidzić i przeklinać, jednak pragnienie powrotu nigdy człowieka nie opuści.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Z wyraźnym sentymentem zajrzałem ostatnio do mitycznej dla każdego bywalca Sahary mapy Michalin nr 953 – Africa Nord et Ouvest – 1:4000000 i mógłbym nad nią przesiedzieć wiele godzin. Odszukuję zaznaczone na niej studnie i czuję, jak podnosi mi się poziom adrenaliny, bo woda na pustyni jest na wagę złota. Na południe od El Goléa (obecnie: El Menia) widnieje napis: „Sarret assez bonne a 45 m”. Właśnie tam przeżywałem dramatyczne chwile, bo nie miałem wystarczająco długiej linki i mogłem umrzeć z pragnienia, siedząc przy studni pełnej wody. Albo informacja pośród bezkresnych piasków Wielkiego Ergu Bilmy w Nigrze: „Woda średnio lekko zasolona”. Woda miała jednak tak odrażający smak, że aż trudno było ją przełknąć.

Po prostu Tam

Najsłynniejsza saharyjska studnia artezyjska znajduje się przy L’Arbre du Ténéré. Byłem jednym z ostatnich podróżników, który w 1973 r. odpoczywał na przeraźliwie jałowej i suchej pustyni przy tym drzewie, jedynym w promieniu setek kilometrów. Kilkusetletniej akacji już nie ma, podobno w tym samym roku jakiś pijany libijski kierowca ściął ją swoją ciężarówką. Dziś jej pień można obejrzeć w muzeum w Niamej, a na jego miejscu postawiono metalową konstrukcję z lusterkami, które z daleka sygnalizują lokalizację studni.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Wiele nazw miejscowości jest związanych z ludźmi bądź z faktami. Béni Abbes to legendarna historia Legii Cudzoziemskiej, a Siwa na pustyni egipskiej przypomina o niefortunnej inwazji Aleksandra Macedońskiego. W południowym trójkącie Algierii, graniczącym z Mali, Nigrem i Libią, widnieje ciemnobrązowy napis: „Ahaggar”. To górzysty masyw przypominający krajobraz księżycowy. Jedyna miejscowość w tym rejonie to Tamanrasset. Kto był w tej stolicy Sahary, nazywa ją po prostu Tam.

Jak do niej dotrzeć? Wyruszyłem z przyjaciółmi land roverem z Tunisu, klasycznego przystanku dla podróżujących samochodem. Po 2-godzinnym pokonywaniu korowodów granicznych w Algierii i przekroczeniu pasa ziemi niczyjej poczułem dreszcz emocji. Sahara pokazała swoje oficjalne oblicze, powszechnie znane i reklamowane – oblicze na pokaz. Kwintesencją były sinusoidalne diuny przypominające piękno nagiego ciała kobiety o ponętnych kształtach. Takiego magicznego uroku nie zawsze są w stanie oddać nawet najpiękniejsze fotografie. Zacząłem oddychać saharyjską atmosferą.

Asfaltowa droga wiedzie do Touggourt, a stamtąd przez kamienistą równinę do Ouargla, gdzie nieduży pomnik przypomina o pierwszym automobilowym rajdzie przez całą Saharę, który w 1922 r. zorganizował Citroën. Kolejne 150 km to wciąż kamienisty teren, aż do gwałtownego skrętu w lewo. W głębokiej dolinie pojawia się widok mogący zadziwić nawet weterana podróżnika. To Ghardaia, schludne miasteczko z białymi i błękitnymi domkami otoczonymi starożytnym murem obronnym, nad którym góruje wieżyczka minaretu z wysuszonego błota o odcieniu rdzawej czerwieni. Całość jest zanurzona w zielonym morzu palm daktylowych.

Reklama

Stąd trasa wiedzie prosto na południe wzdłuż Wielkiego Ergu Zachodniego. Wokół rozciąga się kosmiczna pustka i panuje złowroga, martwa cisza. Żadnego punktu odniesienia, ani śladu cienia. Tylko w oddali przemyka stado sprężystych gazel. Wielkie wydmy dotykają asfaltu i nierzadko tworzą na nim trudne do przejechania zaspy. Największa pustynia świata ma wiele twarzy. Ludzi dziwią krańcowo różne opinie: „niekończący się ocean piasku” i „ciągnąca się bezgranicznie równina pokryta kamieniami i żwirem”. Albo: „w tej części planety deszcze są nieznane” czy „w trakcie gwałtownej ulewy, która może zdarzyć się raz w roku, «uadi», pradawne koryto rzeki, gwałtownie się wypełnia i rwąca woda unosi wszystko, co napotyka po drodze”. A także: „palący żar pustyni zniewala” lub „nocą temperatura w masywie Hoggar spada do -10°C”. Nie można zatem powiedzieć, że na Saharze nie ma wody, ale też, że jest ona wszędzie. Powyższe przykłady mówią, jak niebezpieczne mogą być nieostrożne uogólnienia.

Pustynia pokryta jest chaotyczną pajęczyną „pist”, saharyjskich gościńców. Przecinają ją też główne szlaki komunikacyjne, od wybrzeża Morza Śródziemnego do serca Czarnej Afryki. Początkowo pokryte są one asfaltem, który nieoczekiwanie ginie, a później na podróżnika czekają już tylko uciążliwe, lepiej bądź gorzej oznakowane drogi polne. Pomocą w orientacji są najczęściej zardzewiałe beczki po paliwie, nieduże stosy kamieni, drągi metalowe wbite w grunt czy zużyte opony samochodowe. Ich widok zawsze podnosi człowieka na duchu.

Pozostałe 29 dni

Po minięciu I-n-Salah, jednego z bardziej gorących miejsc na Saharze, ongiś ośrodka handlu niewolnikami, wreszcie na horyzoncie wyrasta mityczny Tamanrasset. Moda na turystykę w końcu lat 80. ubiegłego wieku sprawiła, że starożytna oaza, niegdyś centrum karawanowe, zatraciła swój dawny urok i dziś przypomina z wyglądu wypraną z kolorów, anonimową mieścinę. Motocykliści, hałaśliwie przejeżdżający obok Tuaregów na wielbłądach, wnoszą coś z nastroju rajdu Paryż – Dakar, najbardziej idiotycznego, który zadał gwałt przyrodzie i zburzył odwieczną solenną atmosferę Sahary.

Reklama

Sfatygowani upałem regenerujemy teraz siły, odpoczywając w cieniu daktylowych palm hotelu Tahat. Zapraszam do stolika pełnego godności Tuarega z długim mieczem u pasa. To przedstawiciel legendarnych, wojowniczych „błękitnych ludzi”, w przeszłości absolutnych władców Sahary. „Napijesz się z nami piwa?”. Milcząco kręci głową. „Może coca-cola?”. „Nie. Woda” – odpowiada zimno, patrząc w oczy zza szczelnie omotanej niebieskim zawojem twarzy. „Nie lubisz piwa?”. „Nie znam jego smaku, bo wiem, że pragnienie gasi się wodą. Wy, biali, jesteście nieobliczalni. Mówicie, że u was płyną rzeki, biją fontanny i często padają deszcze. Jeśli to wszystko prawda, to po co przyjeżdżacie do nas, gdzie człowiek cierpi pragnienie?” – pyta. „Ja – ciągnie uparcie – was nie rozumiem. Mówiłeś, że z Algieru do Tam można przylecieć samolotem w ciągu 2 godz. Dla mnie i moich wielbłądów trzeba na to miesiąca. Chciałbym wiedzieć, co robisz w pozostałe 29 dni”. Ta lekcja na zawsze pozostanie mi w pamięci. Nasze miary, nasz styl życia i sposób wypełnienia czasu krańcowo się różnią. Na pustyni czas liczy się w tysiącach lat, u nas dni lecą szybko, wciąż coraz szybciej.

Do stolika dosiada się Sersouf, jeden z najlepszych przewodników na Saharze. Wielokrotnie towarzyszył mi w moich eksploracjach. Zawsze w dobrym humorze, pochodzi ze szlacheckiego rodu beduińskiego plemienia Beni Hilan. Jego ojciec walczył w wyborowym oddziale dromaderów u boku Francuzów okupujących terytorium Tuaregów. To od niego Sersouf poznał wszystkie sekrety pustyni. Zajmował się kontrabandą, wrodzoną pasją wszystkich mieszkańców Sahary, a kiedy na początku lat 60. XX wieku nieśmiało rodził się ruch turystyczny, zajął się pilotowaniem obcokrajowców. Był moim niezastąpionym maestro. Nauczył mnie istotnych pustynnych zasad: być uważnym, pokornym i przezornym.

Wielokrotnie w poszukiwaniu mitu Sahary znosiłem trudy życia na pustyni. Jadłem kuskus i chleb pieczony w rozżarzonym piasku, budził mnie nocą lament szakali, chroniłem się przed oszalałą nawałnicą piaskową i przed naprzykrzającymi się muchami. Walczyłem z upałem, piłem mętną, przesiąkniętą zapachem kozy wodę z bukłaka i często niepokoiłem się o jej brak. Tak, pustynia może przerażać, ale jednocześnie intryguje i porusza fantazję. Można ją znienawidzić i przeklinać, jednak głęboki ślad pozostawiony przez nią będzie stymulować wyobraźnię i pragnienie powrotu nigdy człowieka nie opuści.

Reporter, eksplorator

2023-10-10 14:04

Ocena: +2 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Samotnie przez Atlantyk

Niedziela Ogólnopolska 3/2025, str. 56-58

[ TEMATY ]

Jacek Pałkiewicz

podróż

Atlantyk

Jacek Pałkiewicz

Jacek Pałkiewicz opuszcza port w Dakarze, 6 stycznia 1975 r.

Jacek Pałkiewicz opuszcza port w Dakarze, 6 stycznia 1975 r.

Nasz autor 50 lat temu dokonał pionierskiej samotnej podróży 5-metrową szalupą ratunkową z Dakaru do Georgetown w Gujanie: 2,8 tys. km w 44 dni. Zamierzał udowodnić, że rozbitek na morzu zawsze ma szansę uratowania się, jeśli wykaże się determinacją, hartem ducha i wolą życia.

Wysoka, szczupła Mulatka w recepcji luksusowego Pegasus Hotel przekazuje mi telefon i książkę telefoniczną, o które poprosiłem. – W czym mogę panu pomóc? – pyta zbliżający się młody mężczyzna w eleganckim garniturze, zdziwiony obecnością zarośniętego, bosego i niezbyt adekwatnie odzianego osobnika. – Chciałbym zadzwonić na policję – odpowiadam. – Ma pan jakieś problemy? – dopytuje, marszcząc brwi z niepokojem. – Nie, nie chodzi o problemy. Przybywam z Dakaru – mówię, ale Michael Williams, jak się okazało – brytyjski manager hotelu, patrzy na mnie bez reakcji. Uzupełniam, że z Senegalu, ale i tym razem nie reaguje. Dopowiadam, że z Afryki, i dopiero wtedy gentleman drwiąco naśladuje ruchy kogoś płynącego w wodzie. – Nie, proszę pana, tym „okrętem” – wskazuję widoczną przez okno łódkę otoczoną mrowiem ludzi. Mój rozmówca zająkał się: – C-co? Z-z Afryki? Tą łodzią? Sam? I niemal bez zastanowienia poleca: – Pani Leoto! Proszę dać panu klucz do apartamentu junior suite 201. Po czym zwraca się do mnie: – Proszę się urządzić w pokoju, jest pan naszym gościem. Osobiście zajmę się urzędem imigracyjnym. Na koniec uzupełnia filuternie, ale już ściszonym głosem: – Liczę, że tutejszy pasat nie zatrzyma pana na pół roku. Trochę zdezorientowany dziękuję za nieoczekiwaną pięciogwiazdkową gościnność. Pan Williams przerywa mi i zaprasza na śniadanie. Niektórzy goście ze zdziwieniem obserwują przyprowadzonego przez managera jakiegoś bosego „przybłędę”.
CZYTAJ DALEJ

Drogowskazy Leona XIV dla młodzieży

2025-11-24 09:49

[ TEMATY ]

młodzież

Leon XIV

Vatican News

Podczas pierwszego spotkania online z młodzieżą z USA, zorganizowanego w Lucas Oil Stadium w Indianapolis w ramach Narodowej Konferencji Młodzieży Katolickiej, Leon XIV odpowiadał na pytania młodych dotyczące wiary, przyjaźni, technologii i codziennych zmagań. Jego słowa są jak drogowskazy, które mogą stać się wsparciem dla nastolatków na całym świecie.

Pytania dotyczące korzystania z technologii, radzenia sobie z chwilami zwątpięń, przygnębienia a nawet rezygnacji, do Leona XIV kierowało pięciu młodych Amerykanów. Papież udzielił nie tylko wskazówek, ale przede wszystkim tchnął w nich ducha wiary i nadziei, wyrażając, że młodzi nie są jedynie przyszłością świata, ale przede wszytskim jego teraźniejszością.
CZYTAJ DALEJ

Rozważanie do Słowa Bożego: Tylko Bóg jest ostatecznym „miejscem” człowieka

2025-11-24 21:00

[ TEMATY ]

Ks. Krzysztof Młotek

Glossa Marginalia

Jerozolima – Kościół św. Piotra in Gallicantu[/fot. Grażyna Kołek

Sny Nabuchodonozora są sceną teologii dziejów. Król widzi ogromny posąg. Głowa ze złota, piersi i ramiona ze srebra, brzuch i biodra z brązu, nogi z żelaza, stopy z żelaza zmieszanego z gliną. Daniel, natchniony przez Boga, tłumaczy, że złota głowa to sam Nabuchodonozor. Po nim przyjdą kolejne królestwa, coraz twardsze, ale coraz bardziej kruche. Ostatni etap, żelazo z gliną, to mieszanina siły i niestabilności. W tym momencie „kamień odłączony nie ręką ludzką” uderza w posąg, kruszy go, a sam staje się górą, która wypełnia ziemię. Tradycja widziała w tym kamieniu Mesjasza i królestwo Boga.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję