Reklama

Drogi do świętości

Czekając na…

Każdy na coś czeka. Jedni na ulubiony program w telewizji, inni na mecz ukochanej drużyny, dla jeszcze innych wyjście z pracy jest chwilą, za którą tęsknią i raz po raz spoglądają na zegarek w nadziei, że wskazówki zaczną szybciej pokonywać kolejne punkty na cyferblacie. Są i tacy, którzy żyją od piątku do piątku, czekając na weekend. Można spotkać również osoby, które z utęsknieniem wyglądają urlopu, powrotu bliskiej osoby. Można czekać na wyniki badań, na decyzję przełożonych, która zaważy na przyszłości, na wygraną w totolotka. Oczekiwanie jest nieodłącznym elementem naszego życia.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Oczekiwanie

…jest właśnie główną myślą Adwentu, który dzisiaj rozpoczynamy. Słowo „adwent” pochodzi z języka łacińskiego i znaczy tyle co „przyjście”. W starożytnym Rzymie używano go m.in. do opisania przybycia ważnego dygnitarza państwowego po objęciu urzędu. Ta myśl o oczekiwaniu na zjawienie się kogoś posiadającego władzę została przyjęta przez Kościół. Adwent dzieli się na dwie części. W pierwszej skupiamy naszą uwagę na wyczekiwaniu paruzji, czyli chwalebnego powrotu Jezusa na końcu czasów, w drugiej przygotowujemy się na święta Narodzenia Pańskiego.

Na co czekasz?

O czym marzysz? Czego pragniesz? Na myśl o czym pojawia się uśmiech na twojej twarzy? Czy w tym wszystkim, wokół czego „kręci” się nasza codzienność, można dobrze przeżyć Adwent?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Od razu odpowiem, że według mnie jest to jak najbardziej możliwe, ale wszystko zależy od tego, kim jest dla mnie Ten, który ma przyjść. Pytanie, które zadał Jezus swoim Apostołom pod Cezareą Filipową: „A za kogo wy Mnie uważacie?” (Mt 16, 15), powinno wracać do nas codziennie, ponieważ odpowiedź na nie nadaje sens i dynamikę naszej wierze. Jeśli Jezus jest dla mnie abstrakcyjną osobą, która żyła niespełna 2 tys. lat temu na Bliskim Wschodzie, wówczas Adwent nie będzie różnił się od innych dni roku. Po prostu przeżyję grudzień w oczekiwaniu na kilka wolnych dni od pracy, uczelni, szkoły. Będę myślał o spotkaniu z rodziną, kupieniu prezentów, ubraniu choinki, przygotowaniu Wigilii, ale to wszystko będzie jedynie ładną fasadą, za którą nic się nie kryje. Taki Adwent jest smutny, ponieważ wówczas umyka to, co najważniejsze, czyli nadzieja na spotkanie z Kimś, kto jest samą dobrocią, miłością, miłosierdziem, kto mnie kocha i chce mojego szczęścia.

Okazja do radości

Jeśli natomiast Jezus jest dla mnie żywą osobą i głęboko wierzę, że to, co przekazuje Biblia o Jego zmartwychwstaniu, jest prawdą, wówczas Adwent stanie się okazją do radości. Dzięki tym czterem tygodniom Bóg będzie mógł mówić do mojego serca i przypominać mi, że to ziemskie życie jest jedynie etapem drogi do prawdziwego szczęścia.

Reklama

Nie wiem, jak patrzysz na swoje życie, ale ja im dłużej żyję i staram się być blisko Niego, tym bardziej fascynują mnie słowa św. Pawła: „Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują” (1 Kor 2, 9). Apostoł Narodów przywołuje tu wyjątkowy moment w swoim życiu, gdy Bóg pozwolił mu zobaczyć, czym jest niebo. Co ciekawe, nie stało się to, gdy nieustannie ewangelizował i odnosił wielkie sukcesy, ale gdy doznał odtrącenia. Badacze życia Pawła mówią o tzw. nieznanych latach w życiu Apostoła. Być może chodzi nawet o 8 lat, o których niewiele wiemy. Rzecz jasna, istnieje wiele hipotez mówiących o tym, czym Paweł wówczas się zajmował. Ja skłaniam się ku tej, którą prezentuje ks. prof. Piotr Łabuda. Twierdzi on, że Paweł wrócił do Tarsu, ponieważ pierwsze próby ewangelizowania nie przyniosły spodziewanych efektów, a nawet okazały się kompletną klęską. Ludzie, do których szedł, nie chcieli go słuchać. Młody Kościół obawiał się go, ponieważ jeszcze niedawno był jego prześladowcą. Wyznawcy judaizmu uważali go natomiast za zdrajcę, który sprzeniewierzył się wierze i dziedzictwu wielu pokoleń Izraelitów. Dlatego, doznawszy odtrącenia i niezrozumienia, Paweł postanowił wrócić w rodzinne strony. I właśnie wtedy, gdy znikąd nie było widać nadziei, Bóg po raz kolejny zaprasza go do niezwykłej bliskości i daje na chwilę posmakować, czym jest Niebo, i uświadomić mu, że najlepsze jest dopiero przed nim. To doświadczenie miało wpływ na całą późniejszą misję św. Pawła. Był w stanie przezwyciężyć nawet największe trudności, ponieważ miał pewność, że warto jest trudzić się dla Boga i czekać na spotkanie z Nim w wieczności. Jestem przekonany, że wielokrotnie wracał pamięcią do tamtego mistycznego doświadczenia i z utęsknieniem czekał, aż stanie się mieszkańcem Nieba na stałe.

Nasza decyzja

Okres, który rozpoczynamy, jest darem i zaproszeniem. Ma nas zachęcić do przygotowania się na przyjście Jezusa zarówno w momencie paruzji, jak i w czasie świąt. Jest okazją do zwolnienia w pędzie codzienności i przemyślenia, czy dobrze wykorzystujemy dany nam czas. To, czy te cztery tygodnie przelecą nam przez palce, czy sprawią, że nasze serce zostanie ożywione nadzieją spotkania z Nim, zależy wyłącznie od nas. Bóg jest tym, który pierwszy wyciąga rękę, nie męczy się tym i nie zniechęca, gdy mówimy Mu „nie”. Jest wytrwały, ponieważ zależy Mu na nas i chce być blisko nas, ale to my decydujemy, czy pozwolimy na tę bliskość.

Czekasz na Niego?

* * *

Ks. Krystian Malec
kapłan diecezji zamojsko-lubaczowskiej, doktorant teologii biblijnej na KUL JPII, założyciel i jeden z prowadzących stronę o Piśmie Świętym www.slowodaje.net

2016-11-23 09:54

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Te ramiona to nie byle co!

Pójdźmy wszyscy do stajenki – i to szybko, póki jeszcze bojownicy pod sztandarami genderyzmu nie wtargnęli tam z nakazem przedefiniowania pojęć, wyrzucenia wszelkich rekwizytów, wskazujących jednoznacznie na rodzaj męski lub żeński, i z ankietą pomagającą prostym pastuszkom w odkryciu swej prawdziwej tożsamości (bo jako ludzie niewykształceni mogą przecież nie zdawać sobie sprawy, jak niszcząca jest dla nich ta cała płeć kulturowa). Po takiej czystce w stajence ostałyby się chyba tylko wołek i osiołek – widzicie, jakie to jednak szczęście, że ubiegłoroczna plotka, mówiąca, że Benedykt XVI wyrzucił zwierzątka z szopki betlejemskiej, okazała się nieprawdziwa? Ta posępna wizja to był oczywiście żart. Bez obaw! Jestem przekonana, że normalność i zdrowy rozsądek ostatecznie będą górą. Choć prawdą jest też, że im dłużej będziemy bezmyślnie stać i przyglądać się z zakłopotaniem, jak głupota krzykiem i łokciami toruje sobie drogę, tym dłużej przyjdzie nam na zwycięstwo normalności czekać. Wracając jednak do stajenki – spójrzmy na jakiekolwiek jej przedstawienie: nieważne już nawet czy pędzla wielkiego mistrza, czy z pocztówki. Przeważnie nie za wiele tam rekwizytów, liczba osób i zwierzaków też jest zmienna. Niekiedy nawet autor ogranicza się do namalowania samej Świętej Rodziny i tylko tyle. Lub aż tyle – bo rodzice to akurat wszystko, co takiemu małemu dziecku do szczęścia wystarczy. I okazuje się, że zwykła kartka z życzeniami (choćby nawet kiczowata) może stać się punktem wyjścia do medytacji dla ludzi przekonanych, że dziecko to przede wszystkim wydatki. Tyle osób dziś twierdzi, że nie stać ich na dziecko, ale to oznacza zwykle, że po prostu nie stać ich na zmianę myślenia. Strzelam teraz, ale chyba się nie pomylę twierdząc, że najwięcej świętych obrazów przedstawia Maryję z Dzieciątkiem. To musi być motyw bardzo poruszający artystów. I w ogóle jest coś w obrazie matki i dziecka, nawet jeśli to współczesna fotografia amatorska. A skoro te obrazki, z których bije ciepło i dobre emocje, tak nas poruszają, to nie ma siły, musi w tym tkwić jakaś głębia. Niektórzy twierdzą, że aby to zrozumieć, samemu trzeba być rodzicem (w obliczu tak twardej argumentacji strach w ogóle brać się za pisanie o relacjach matka – dziecko). Ale dużo w tym stwierdzeniu przesady. Przecież większość ludzi – poza dziećmi osieroconymi, porzuconymi lub odrzuconymi – od początku zna dotyk, głos, zapach swojej matki. Więcej nawet, relacje te rozwijają się w najlepsze już w życiu płodowym, którego jakość – jak się okazuje – odgrywa całkiem sporą rolę w późniejszym czasie. Uczestniczymy w tym związku od pierwszych chwil swojego istnienia. Potrafimy więc to i owo ogarnąć, prawda? Tym bardziej, że najwięcej jest tu do ogarnięcia sercem. Od zawsze. Również w niepowtarzalnej historii Maryi i Jezusa. Bóg nic nie ulepszał od momentu, kiedy Maryja powiedziała „tak”, a Duch Święty zstąpił. Dziecko się rozwijało, słuchało głosów, kopało. Później było kołysane, wynoszone na spacer, przytulane. Jezusowi (Bogu-Człowiekowi!) wystarczały ramiona matki – macie pojęcie? Czuł się w nich dobrze i bezpiecznie. Ale, bo też ramiona matki to nie byle co! Pewna lekarka opowiadała w wywiadzie o dwóch szpitalach w Zimbabwe, jeden był dla pacjentów z kasą, drugi dla biedoty. W obu na świat przychodziły wcześniaki. W „lepszym” szpitalu dzieci wkładano do inkubatorów i zapewniano im fachową opiekę. W tym biedniejszym nie było takiego sprzętu, więc dzieci po prostu intubowano i kładziono matkom w ramiona, personel nic więcej nie mógł zrobić. I co? Okazało się, że większość dzieci z drugiego szpitala przeżyła, były też zdrowsze niż te z inkubatorów. Wnioski nasuwają się same. Swoją drogą, czy to nie zachwycające, jak Pan Bóg zatroszczył się o ludzkość? I już tak zupełnie na koniec – człowiek instynktownie pragnie normalności. Miłości, ciepła i poczucia bezpieczeństwa. Nie trzeba nic w tym zmieniać. Tylko poddać się Boskiemu planowi. Wzorem może być Maryja. Ale też każda inna dobra matka.
CZYTAJ DALEJ

Czy świadczę tylko słowami, czy też życiem?

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Adobe Stock

Rozważania do Ewangelii Łk 2, 36-40.

Wtorek, 30 grudnia. Szósty Dzień oktawy Narodzenia Pańskiego.
CZYTAJ DALEJ

Awaria wyciągu w Rzykach ewakuowano ponad 70 osób

2025-12-30 21:58

Adobe Stock

Awarii uległ we wtorek wieczorem wyciąg narciarski w stacji narciarskiej Czarny Groń w Rzykach. Rzecznik małopolskiej straży pożarnej kpt. Hubert Ciepły powiedział PAP, że strażacy ewakuowali z kanap około 70 osób, które utknęły na trasie. Nikt nie został poszkodowany.

– Wyciąg narciarski zatrzymał się wskutek awarii. Po około 50 minutach kolejka została uruchomiona w trybie awaryjnym i rozpoczęło się przemieszczanie kanap i wysiadanie narciarzy, których było około 70. Nikt nie wymagał pomocy – powiedział rzecznik.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję