Właśnie wtedy Katarzyna Rula, świecka kobieta, została konsekrowana jako dziewica. Choć jej życie zewnętrznie niewiele się zmieniło – nadal pracuje, posługuje, towarzyszy ludziom – to wewnętrznie wszystko stało się nowe. – To nowy początek. Zmienia się wszystko, a zarazem nic. To głęboki wymiar duszy, którego nie da się opowiedzieć ludzkimi słowami – mówi.
Konsekracja dziewic, jedna z najstarszych form życia poświęconego Bogu, powraca dziś w Kościele jako odpowiedź dla kobiet, które pragną oblubieńczej więzi z Chrystusem, ale żyją w świecie – pośród bliskich, mają obowiązki i wykonują różne zawody. – Nie nosimy habitów. Mamy żyć tak jak inne kobiety, wśród ludzi, ale z sercem całkowicie oddanym Bogu. Nasze dokumenty jasno mówią, że nie mamy wyróżniać się strojem. Wyróżnia nas to, co dzieje się w duszy – wyjaśnia Katarzyna.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Głos obecny od dawna
Katarzyna nie wskazuje jednego momentu, jednego objawienia, jednego olśnienia, które przesądziło o podjęciu tej decyzji. – Od kiedy miałam głębszą świadomość przebywania z Bogiem, czułam, że On zaprasza mnie bardziej, bliżej, mocniej. Jakby mówił: bądź tylko dla Mnie, ale przez ludzi – dla Kościoła. Nie wiedziałam jeszcze, jak to nazwać. Rozumiałam tylko, że to wezwanie do bycia Jego na zawsze – przyznaje.
Reklama
Decydujące okazały się lata posługi w domu rekolekcyjnym „Święta Puszcza” w Olsztynie k. Częstochowy. – Dwanaście lat. Każdy dzień miał znaczenie. To był błogosławiony czas. Wtedy zaczęłam intuicyjnie czuć, że Pan prowadzi mnie w stronę dziewictwa konsekrowanego, choć jeszcze nie umiałam tego nazwać – zaświadcza.
Przez moment rozważała życie w Karmelu – tę najbardziej radykalną formę oddania się Bogu. Była nawet za klauzurą. – To był piękny czas. W sercu była wdzięczność za duchowość karmelitańską, która będzie mnie prowadzić zawsze, ale jednocześnie czułam, że to nie jest moje miejsce – tęskniłam za czymś, czego nie znałam. Bóg dał mi znaki, że mam być w świecie.
Jednym z najsilniejszych wewnętrznych znaków był moment nagłej śmierci taty. – Modliłam się: Panie, jeśli taka jest Twoja wola, zabierz go, ale jeśli możesz – pozwól mi się pożegnać wraz z najbliższymi z tatą. W sercu obiecałam, że jeśli tata wróci do domu, to będzie sygnał, że mam iść za głosem powołania, który noszę od dawna. Kiedy tata umierał – choć dziwnie to brzmi, bo to tragedia – po wypełnieniu pustki całkowicie przez Chrystusa, jak się teraz okazuje już mojego Oblubieńca – poczułam pokój i wiedziałam, że już czas podjąć decyzję – opowiada. Śmiejemy się w czasie rozmowy, że lepiej późno niż wcale, bo konsekracja zbiega się z 40. urodzinami, które będę miała za chwilę.
Droga rozeznania
Katarzyna poprosiła o rozmowę abp. Wacława Depo. – Powiedziałam wprost: chcę być dziewicą konsekrowaną i służyć Kościołowi. Nie znałam jeszcze wszystkich kanonów, dokumentów. Ale znałam głos Boga.
Reklama
Z błogosławieństwa arcybiskupa trafiła na formację do instytutu dziewic konsekrowanych Spigolatrici della Chiesa (Zbierające kłosy Kościoła). – Byłam tam cztery lata. Tyle trwał mój postulat. To był dobry czas, potrzebny, by uporządkować myśli i pragnienia. Ale po latach wiedziałam już, że Pan prowadzi mnie inną drogą – wskazuje.
Wróciła więc do arcybiskupa z ostateczną prośbą o dopuszczenie do konsekracji. Dokumenty złożyła w 2023 r. – Ten czas przygotowania był dla mnie i moich bliskich niezwykle ważny. To był czas dojrzewania serca – zapewnia.
Dzień, który wszystko przemienia
– Konsekracja to pieczęć eschatologiczna. To coś, czego człowiek nie potrafi opisać ludzkim językiem. Modlitwa konsekracyjna jest ponadczasowa. Dotykasz tajemnicy, w której niebo zbliża się do ziemi – podkreśla Katarzyna.
Od tego dnia zmieniło się nie tylko jej wnętrze, ale sposób patrzenia na świat. – Moja siostra powiedziała mi nawet, że wyglądam inaczej. Mam większy spokój i radość. Jakbym była uczepiona innej orbity. Czuję, że jestem bezpieczna, bo należę do Boga. Każdego ranka całuję obrączkę i mówię: dziękuję, że mnie powołałeś; wiem, dla Kogo żyję – opowiada.
Życie dziewicy konsekrowanej
To powołanie jest widzialnym znakiem niewidzialnej rzeczywistości. – Żyjemy w świecie, ale jesteśmy przedsionkiem życia niebieskiego. Chrystus sam nas powołuje do służenia tam, gdzie jesteśmy, tam, gdzie jesteśmy potrzebne. Każda z nas ma inny charyzmat: jedna jest bardziej pokorna, druga jest radosna, trzecia – mistyczna, czwarta – ewangeliczna. Wspólnie ubogacamy Kościół – wylicza.
Reklama
Choć dziewice konsekrowane nie żyją we wspólnocie zakonnej, ich oblubieńcem jest sam Chrystus, a rodziną – cały Kościół. – Mam zaślubiony cały Kościół. A to zobowiązuje – dodaje Katarzyna.
Pracując jako odpowiedzialna za dom rekolekcyjny „Święta Puszcza” – Centrum Duchowości Archidiecezji Częstochowskiej i w Caritas Archidiecezji Częstochowskiej, patrzy teraz na swoje obowiązki jak na misję. – Muszę się bardziej rozliczać z miłości. Z miłości do tego miejsca, do ludzi, do Kościoła – przyznaje.
Misja modlitwy
Katarzyna szczególnie odkrywa teraz modlitwę wstawienniczą. – Od zawsze ważne były dla mnie dusze czyśćcowe. Teraz dochodzi mocne przynaglenie: modlić się za kapłanów, za Kościół. To trudna modlitwa. Czasem po ludzku się boję, jak ją podjąć najlepiej. Ale chcę wchodzić w rany Chrystusa i współcierpieć z Kościołem – zapewnia. Ukochała także modlitwę brewiarzową. – To dar Kościoła. Wymagający, ale piękny. Muszę o niego walczyć, bo obowiązków jest wiele, ale chcę być wierna – podkreśla.
Nie ukrywam się
Na wiadomość, że jest dziewicą konsekrowaną, ludzie reagują zdumieniem. – Mówią: wow! Niektórzy chcą mówić do mnie: siostro. To nie jest obowiązkowe, ale jest piękne, kiedy ktoś cieszy się moją drogą. I kiedy daje mi swoje intencje do modlitwy. To prezenty od Boga.
Choć powołanie to jest bardzo stare – istniało już w pierwszych wiekach chrześcijaństwa – dziś wciąż pozostaje mało znane. – Dlatego chcę o nim mówić. To piękne powołanie kobiet w Kościele. I bardzo potrzebne dzisiejszemu światu. Jesteśmy znakami, że Bóg jest pierwszy i że można żyć całkowicie dla Niego – deklaruje. Katarzyna powtarza: – Nie jestem dla siebie. Jestem dla Boga i dla ludzi. Poddaję się Jego woli. A moja radość jest ogromna.
Dziewice konsekrowane żyją pośród nas: w pracy, rodzinach, parafiach. Są znakiem miłości Chrystusa do Kościoła – nie spektakularnym, ale cichym, głębokim, przemieniającym. I przypominają, że świętość jest przestrzenią otwartą dla każdego, kto pozwoli Bogu prowadzić się krok po kroku.
